Czytelniczka Karolina ma również taki problem i napisała w jednym z komentarzy tak:
"Martusiu a ja się Ciebie chciałam zapytać o jeszcze jedną rzecz. Czy jak na początku zaczynałaś to miałaś takie okresy załamki? Że się starasz, siedzisz, czytasz, kupujesz nowe rzeczy, codziennie robisz coś z tymi włosami i nic? Przyznam że przez lato byłam nawet zadowolona, ale moje włosy w lato zawsze są najlepsze, mniej się wywijają, ładniej układają. Przez jakiś czas tak było, teraz kiedy zaczęła się jesień to wszystko nagle się zmieniło. Włosy zaczęły się wywijać, puszyć obojętnie czy idę spać w koczku czy nie, czy umyję je rano - zawsze się puszą. Czasami mam po prostu przez chwilę myśl, żeby rzucić to wszystko bo to nie działa i pobiegnąć do sklepu po jakiś szampon, odżywkę silikonową i sięgnąć po prostownicę. No bo co mi daje to, że efekt jest w dotyku, ale go nie widać :(. Pierwszy raz mam taki okres i już pogubiłam się w tym co mam robić."
Nie ukrywam, że ten komentarz mnie bardzo poruszył. Postanowiłam odpowiedzieć tutaj, bo myślę, że takie "załamki" przeżywa niejedna z Was.
Martusia i jej załamki
Oczywiście, że sama przeżywałam wiele chwil słabości i smutku w związku z kondycją moich włosów. Nawet teraz mimo prowadzenia bloga i opcjonalnego zadowolenia z włosów, zdarzają mi się takie momenty.
Opowiem Wam o jednym, wielkim kryzysie, który bardzo zapadł mi w pamięć. Pielęgnację pełną parą rozpoczęłam w lutym 2013 roku. Podcięłam włosy i poprawa była, z czego się bardzo cieszyłam, jednak włosy dalej były przerzedzone i na niepogodę robiły się szorstkie, suche i wyglądałam brzydko, niestety.
W czerwcu zeszłego roku, a więc ok. 4 miesiące od rozpoczęcia pielęgnacji, moja dobra koleżanka wychodziła za mąż. Byłam bardzo zadowolona z wyglądu moich włosów w dniu jej ślubu. Niestety z braku wystarczającej wiedzy, nie utrwaliłam niczym fryzury. Po prostu wymyłam włosy i nałożyłam jakąś odżywkę. Tego dnia była upalna pogoda, grubo ponad 30 stopni i już po wyjściu z domu moje włosy lekko się odkształciły. Słoneczna, upalna pogoda zamieniła się w granatowe niebo i deszcz. Już w Kościele miałam niezłego puszka na głowie. Problem pogłębił się na weselu, gdzie było gorąco, a w tańcu spociła mi się skóra głowy. Włosy oklapły, zbiły się w strąki i czułam się bardzo niekomfortowo. Starałam się o tym nie myśleć i po prostu dobrze się bawić. Udało mi się to, bo wesele było świetne.
Niestety po obejrzeniu zdjęć, zdołowałam się totalnie, ponieważ fryzura była gorsza niż wydawało mi się na weselu. Na kilku zdjęciach widnieję z nieestetycznie przyklejonymi do skóry głowy włosami (w dodatku złapałam welon).
Tak, wtedy byłam konkretnie załamana. Po kilku dniach, gdy największe negatywne emocje opadły, a ja wygrzebałam się z dołka "mam beznadziejne włosy", wzięłam się do roboty. Po prostu byłam tak na siebie zła, że nie ogarnęłam moich włosów dostatecznie na tak wielkie wyjście, że zaczęłam jeszcze mocniej czytać, dbać, jeszcze raz czytać i dbać.
Pierwszą bardzo dużą poprawę zauważyłam dopiero ok. 8 miesięcy od rozpoczęcia dbania o włosy. To było to na co czekałam.
Jak podchodzę do tego teraz?
Aktualnie jestem bardziej wyluzowana i świadoma tego co mam na głowie. Głównie świadoma struktury włosów i ich zachowań w deszczową, wietrzną i słoneczną pogodę. Wiem, że bez stylizacji się nie obejdzie, wiem, że tylko systematyczność i wytrwałość w dbaniu o nie, pozwala trzymać je w ryzach. Wiem, że kosmetyki potrafią zdziałać cuda, ale w tym cudzie potrzebne są też nożyczki.
Cienkie włosy są kapryśne, co nie znaczy, że nie do ogarnięcia. Pomyślcie, że przez kilka lat niszczyłyście włosy i po prostu fizycznie nie jest możliwe, aby przez krótki okres czasu je zregenerować. Daję gwarancję, że im dłużej będziecie dbały o włosy tym więcej się o nich dowiecie. Nawet jeśli mimo dbania o nie, nie będzie widać różnicy, to ta różnica przyjdzie z czasem, który jest u każdego inny.
Nie wiem jak to wygląda u Was, ale u mnie w kontekście włosów, ale też porównywania się z innymi, negatywne myśli spływają automatycznie do głowy i mnie przygniatają. Na pewno nie powiem o sobie, że jestem chodzącym szczęściem i od razu mam pozytywną ripostę na dołujące myśli. Gdy takie myśli napływają, to przez chwilę się im poddaję. Po kilku minutach mówię sobie "hej, Martusiu, czy możesz coś zrobić, by było lepiej?". Analizuję sytuację, odsuwam emocje na bok.
Jeśli nie jestem w stanie zmienić kwestii, która mnie denerwuje, to na co moje dołki, załamki i narzekania? Niestety one sprawią tylko tyle, że czuję się jeszcze gorzej. W takich chwilach odpycham te złe myśli i robię coś miłego dla siebie np. kawę z mlekiem, domowe spa, ładnie się ubieram, czytam pozytywny artykuł, rysuję :). Jeśli mogę coś zmienić - biorę się do roboty. Odpalam komórkę, internet, szukam artykułów i książek, zastanawiam się, podpatruję i podpytuję.
Dlatego nie rezygnuj Karolinko z celu tylko dlatego, że wymaga on poświęcenia, czasu i nie widać efektów od razu. Czas i tak upłynie, a Ty będziesz bogatsza w doświadczenie, a zmiana na którą, czekasz nastąpi. Uwierz mi!
W chwilach zwątpienia piszcie tutaj, bo kto Was zrozumie tak dobrze jak inna Cienkowłosa Włosomaniaczka? :)
Źródła fotografii: [1], [2], [3].
Opowiem Wam o jednym, wielkim kryzysie, który bardzo zapadł mi w pamięć. Pielęgnację pełną parą rozpoczęłam w lutym 2013 roku. Podcięłam włosy i poprawa była, z czego się bardzo cieszyłam, jednak włosy dalej były przerzedzone i na niepogodę robiły się szorstkie, suche i wyglądałam brzydko, niestety.
W czerwcu zeszłego roku, a więc ok. 4 miesiące od rozpoczęcia pielęgnacji, moja dobra koleżanka wychodziła za mąż. Byłam bardzo zadowolona z wyglądu moich włosów w dniu jej ślubu. Niestety z braku wystarczającej wiedzy, nie utrwaliłam niczym fryzury. Po prostu wymyłam włosy i nałożyłam jakąś odżywkę. Tego dnia była upalna pogoda, grubo ponad 30 stopni i już po wyjściu z domu moje włosy lekko się odkształciły. Słoneczna, upalna pogoda zamieniła się w granatowe niebo i deszcz. Już w Kościele miałam niezłego puszka na głowie. Problem pogłębił się na weselu, gdzie było gorąco, a w tańcu spociła mi się skóra głowy. Włosy oklapły, zbiły się w strąki i czułam się bardzo niekomfortowo. Starałam się o tym nie myśleć i po prostu dobrze się bawić. Udało mi się to, bo wesele było świetne.
Niestety po obejrzeniu zdjęć, zdołowałam się totalnie, ponieważ fryzura była gorsza niż wydawało mi się na weselu. Na kilku zdjęciach widnieję z nieestetycznie przyklejonymi do skóry głowy włosami (w dodatku złapałam welon).
Tak, wtedy byłam konkretnie załamana. Po kilku dniach, gdy największe negatywne emocje opadły, a ja wygrzebałam się z dołka "mam beznadziejne włosy", wzięłam się do roboty. Po prostu byłam tak na siebie zła, że nie ogarnęłam moich włosów dostatecznie na tak wielkie wyjście, że zaczęłam jeszcze mocniej czytać, dbać, jeszcze raz czytać i dbać.
Pierwszą bardzo dużą poprawę zauważyłam dopiero ok. 8 miesięcy od rozpoczęcia dbania o włosy. To było to na co czekałam.
Jak podchodzę do tego teraz?
Aktualnie jestem bardziej wyluzowana i świadoma tego co mam na głowie. Głównie świadoma struktury włosów i ich zachowań w deszczową, wietrzną i słoneczną pogodę. Wiem, że bez stylizacji się nie obejdzie, wiem, że tylko systematyczność i wytrwałość w dbaniu o nie, pozwala trzymać je w ryzach. Wiem, że kosmetyki potrafią zdziałać cuda, ale w tym cudzie potrzebne są też nożyczki.
Cienkie włosy są kapryśne, co nie znaczy, że nie do ogarnięcia. Pomyślcie, że przez kilka lat niszczyłyście włosy i po prostu fizycznie nie jest możliwe, aby przez krótki okres czasu je zregenerować. Daję gwarancję, że im dłużej będziecie dbały o włosy tym więcej się o nich dowiecie. Nawet jeśli mimo dbania o nie, nie będzie widać różnicy, to ta różnica przyjdzie z czasem, który jest u każdego inny.
Nie wiem jak to wygląda u Was, ale u mnie w kontekście włosów, ale też porównywania się z innymi, negatywne myśli spływają automatycznie do głowy i mnie przygniatają. Na pewno nie powiem o sobie, że jestem chodzącym szczęściem i od razu mam pozytywną ripostę na dołujące myśli. Gdy takie myśli napływają, to przez chwilę się im poddaję. Po kilku minutach mówię sobie "hej, Martusiu, czy możesz coś zrobić, by było lepiej?". Analizuję sytuację, odsuwam emocje na bok.
Jeśli nie jestem w stanie zmienić kwestii, która mnie denerwuje, to na co moje dołki, załamki i narzekania? Niestety one sprawią tylko tyle, że czuję się jeszcze gorzej. W takich chwilach odpycham te złe myśli i robię coś miłego dla siebie np. kawę z mlekiem, domowe spa, ładnie się ubieram, czytam pozytywny artykuł, rysuję :). Jeśli mogę coś zmienić - biorę się do roboty. Odpalam komórkę, internet, szukam artykułów i książek, zastanawiam się, podpatruję i podpytuję.
Dlatego nie rezygnuj Karolinko z celu tylko dlatego, że wymaga on poświęcenia, czasu i nie widać efektów od razu. Czas i tak upłynie, a Ty będziesz bogatsza w doświadczenie, a zmiana na którą, czekasz nastąpi. Uwierz mi!
W chwilach zwątpienia piszcie tutaj, bo kto Was zrozumie tak dobrze jak inna Cienkowłosa Włosomaniaczka? :)
Źródła fotografii: [1], [2], [3].
Aż za dobrze znam problem Karolinki. :) Oby Czytelniczka wreszcie doczekała się swoich wymarzonych włosów, a za mnie trzymajcie kciuki, żebym zrozpaczona nie sciachala okropnie cienkich końcówek przed ustalonym terminem u fryzjera. ;cc
OdpowiedzUsuńKiedyś pewnie wszystkie się doczekamy! ;)
UsuńJa trzymam :D
Trzymam kciuki :*
UsuńDziękuję <3
UsuńJa ostatnio mam taki moment załamania w pielęgnacji włosów. I chociaż je olejuję, nakładam maski i odżywki, to one wyglądają gorzej niż np miesiąc temu. Mam nadzieję, że taki stan minie, a włosy zaczną się układać i ładnie wyglądać :)
OdpowiedzUsuńniestety czasem włosy z natury bywają niesforne..nie ma co się zrażać tylko robić cały czas swoje :)
OdpowiedzUsuńNiestety przy delikatnych i cienkich włosach łatwo o doła :(. Ostatnio zdecydowałam się, że obetnę włosy do ramion, aby obciąć co gorsze końcówki (czyli ponad 10 cm idzie do cięcia). Wspomniałam o ty koleżance, a ona podsumowała to mniej więcej w taki sposób "jak masz takie cieniutkie włosy to nawet lepiej, że tak podetniesz". Nie było to powiedziane przez nią, żeby mnie urazić, ale nie poczułam się z tym dobrze. W domu co raz słyszę- obetnij włosy, po co ci te piórka. Chciałabym mieć ładne i grube włosy, tym bardziej, że w moim otoczeniu bardzo wiele osób ma właśnie takie. Niestety nie ma możliwości tak drastycznie zwiększyć objętości. Staram się myśleć pozytywnie, ale nie zawsze jest to możliwe.
OdpowiedzUsuńahh, jak ja nie lubię tych komentarzy ze strony osób, które mają dobre geny i grube, gęste włosy :( każde włosy mogą być piękne! a już w szczególności te cienkie i delikatne! :D
UsuńMam nadzieję, że pewnego pięknego dnia ktoś z grubymi włosami pozazdrości mi moich delikatnych, ale zdrowych, ładnych włosów. Wtedy będę wiedziała, że cel został osiągnięty ;).
UsuńMi sie tak przykro zrobilo jak poszlam podciac koncowki i mi fryzjerka zaczela gadac ze cienkie, porowate, placza sie. Raz ze gadanie takie mnie wnerwilo, dwa ze kobiete ponioslo i zamiast 2 cm o ktore prosilam zjechala mi 10-12 i zrobila beznadziejna fryzure. Rozpacz :/ Po tej wizycie mialam ochote rzucic wszystkie maski i oleje w kat, ale...odczekalam 2 tygodnie rozwazajac czy sciac sie calkiem na krotko czy wytrwale zapuszczac dalej. Poszlam do innej fryzjerki, ktora poprawila nieudane strzyzenie i przy okazji bardzo pochwalila moje wlosy, dalo mi to motywacje do dalszego zapuszczenia i dbania :) I wiecie co, doczekalam sie nawet komplementu od obcej kobitki, nawet nie wiecie jak mi sie zrobilo milo! Tym bardziej ze akurat wlosy mialam zwiazane w warkoczyk
UsuńChyba każda ma takie chwile. U mnie pierwsze pół roku nie było żadnych efektów, już chciałam wysprzątać łazienkę z wszystkich specyfików. A jednak się udało, zaczęłam widzieć efekty. A do dziś, po dwóch latach pracy od czasu do czasu muszę nałożyć na łepek chustkę, bo patrzeć nie mogę na kapryśne piórka.
OdpowiedzUsuńAbrakadabra
Również należę do takich osób, również mam "załamki" i również moje włosy czasami odmawiają mi posłuszeństwa. Muszę się z Tobą zgodzić w 100% co do kwestii czasu. Też czekałam przez długi okres czasu na taką widoczną poprawę i osiągnęłam ją niedawno, a włosy pielęgnuje około dwa lata :).
OdpowiedzUsuńO włosy dbam intensywnie od kwietnia 2013 roku i efekty nadal mnie nie zadowalają :( Włosy co prawda są milutkie w dotyku i miękkie, ale wizualnie często wyglądają jak suche, spuszone sianko... Po prostu chodzę praktycznie non stop w związanych i czekam na jakiś cud, nadal nie poddając się w pielęgnacji.
OdpowiedzUsuńja mam to samo! w dotyku wlosy mam bardzo gladkie i nie czuc porowatosci, ale rozpuszczone to wygladaja jak siano! jakas masakra! dbam o nie przez kilkanascie miesiecy a efektu nie widac(((( sama nie wiem co robie nie tak i jaka mam wlosom pomoc!
UsuńMam dokładnie ten sam problem:)
UsuńMoże błąd nie tkwi w stosowanych produktach ale w stylizacji włosów?
UsuńFajnie napisane, kolejny post "ku pokrzepieniu serc" :)
OdpowiedzUsuńJa jestem ze swoich wlosow ostatnio nawet zadowolona, tzn z kondycji. Sa miekkie,lsniace, maja ladny kolor. Odkad pogodzilam sie z tym ze nigdy nie beda grube i nauczylam cieszyc z malych wlosowych sukcesow ( zageszzenie, wieksza elastycznosc)- latwiej mi zniesc ataki zazdrosci wzgledem dziewczyn ktore piekne wlosy zawdzieczaja genom( bo pielegnacja zadna) :)
W chwilach zalamania patrze na stare zdjecia i ciesze sie z postepu jaki zrobilam, czytam historie dziewczyn ktorych wlosy prezentuja sie ladnie mimo "cienkosci"- niezaleznie od dlugosci
jeżeli tylko ktoś miał okazje zaglądnąć na mojego bloga i przeczytać mwh to wie, że tez takie kryzysy miałam, zwłaszcza jeden, kilka miesięcy temu, gdy "stuknęło" mi 3 lata włosomaniactwa a moje włosy cóż - nie zachwycały. postarałam się wtedy zagłębić w blogosfere, odnaleźc dziewczyny z włosami takie, jak moje, lub podobne i bardzo szczegółowo analizowac ich pielgnacje i wyprobowywac ją na sobie. potrzeba czasu by sie przekonać, czy dana metoda nam służy czy nie, jednak warto byc konsekwentnym i szukać i testowac na sobie - w koncu znajdzie sie schemat pielęgnacji przynoszący widoczne rezultaty. ja właśnie latem zmieniałam swój stary schemat i teraz widze różnice już, włosy znów staja sie lepsze :) choc z perspektywy czaasu wydaje mi się, że włosomaniactwo ma element niekończącego się poszukiwania - bo włosy nieco sie zmieniają podczas miesięcy pielęgnacji i cos, co na początku przynosi efekty za jakis czas już może nie byc tym idealem i trzeba na nowo, do nowych potrzeb, szukac nowych rozwiązań. jestem przekonanan, że obecny wypracowany nowy schemat tez za jakis czas będzie musial ulec kolejnej modyfikacji aby podtrzymać tendencję polepszania sie włosów :)
OdpowiedzUsuń(ależ mi wyszła paplanina O.o)
Pięknie napisane :*
UsuńZa chwilę dostanę zawału... napisałam megadługi komentarz motywujący i się nie dodał:((
OdpowiedzUsuńNo nic, to teraz trochę w skrócie. Każdy ma czasami takie chwile zwątpienia. Też miałam taką przygodę z weselem (w czerwcu tego roku), kiedy włosy były już zdrowe. Chciałam je pokręcić na prostownicy, mimo że nie miałam wprawy (i mimo że są podatne nawet na prostowanie na palec! Ach te baby). Nie wiem co zrobiłam nie tak, ale cały czas się prostowały, chociaż spryskałam je toną lakieru; w rezultacie męczyłam każde pasmo 2-3 razy, wyglądały okropnie i zaczęły śmierdzieć :/, a na weselu wyglądałam jakbym umyła włosy szamponem i koniec... Mój partner pocieszał mnie, że jestem śliczna, a włosy wyglądają bardzo naturalnie, ale ja byłam taka wkurzona! Na drugi dzień wyprostowałam je, nic nie dało się z nimi zrobić. ALE UWAGA! Nie poddałam się, wręcz dało mi to kopa do działania! Okazało się, że nie jest tak źle jak myślałam, ale 1-2cm musiałam podciąć, a następnie wdałam się w długi romans z keratyną i olejem. Przez miesiąc chodziłam w związanych włosach (w wyjątkiem zdjęć do dyplomu, gdzie nawet pozwoliłam sobie na wyprostowanie). W sierpniu byłam z nich już bardzo zadowolona, a ich stan określałam jako zdrowe i wtedy... pojechałam nad morze :D które okazało się małym włosowym killerem. Wróciłam, znów podcięłam same końcówki i dalej o nie dbałam :) Teraz jest październik, a je jestem naprawdę zadowolona! Dziewczyny, nie można się poddawać, trzeba tylko znaleźć swój klucz do sukcesu. Gdybym miała wymienić najważniejsze rzeczy, które mi pomogły, byłyby to:
- określenie porowatości włosa i dobranie wg niej odpowiedniego oleju i metody jego nakładania (w misce);
- zachowanie równowagi między proteinami, humektantami i emolientami;
- związywanie włosów na dzień i na noc (oczywiście jak mam ochotę, to sobie rozpuszczę, bez przesady);
- ścięcie w kształcie U i regularne podcinanie.
NIE PODDAWAJCIE SIĘ, analizujcie, czytajcie, będzie poprawa! Życzę Wam wszystkim powodzenia :*
A.
Znam ten ból, bo nie raz pisałam komentarz, który się skasował. Teraz od razu kopiuję na wszelki wypadek, bo niestety takie akcje zdarzają się na blogerze często.
UsuńCiężko mi cokolwiek skomentować, piękne przemyślenia! :*
Ja uzbrajam się w cierpliwość, żeby pozbyć się suchych farbowanych i zniszczonych włosów. Ten wpis dodał mi otuchy, też stosuję metodę przyjemności na pocieszenie;)
OdpowiedzUsuńJakbyś pisała o mnie (nawet imię sie zgadza).Ostatnio załamanie totalne, dbam o to od poł roku a to dalej smętne liche,strąki,puch i przyklap na zmiane.Nie wiem już kompletnie czego one chcą i potrzebują.W pierwszych miesiącach była natychmiastowa poprawa.Teraz jest gorzej niż było przed dbaniem.Czy możliwe że zmieniły strukturę?A może faktycznie od pogody to uzależnione.W akcie rozpaczy zapisałam się do fryzjera 'koniec tnę na zero'.Ale po Twoim dzisiejszym poście i ostatnim z bloga blondhaircare jestem podbudowana i skończy się na końcówkach.Ahh tylko jak przekonać fryzjera że chcę zejść z cieniowania?:D Dzięki za wpis w samą porę!Uratowałaś moje półroczne wysiłki.
OdpowiedzUsuńJak ja się cieszę, że nie jestem z tym problemem sama :)
UsuńMnie tez wpis u BHC bardzo zmotywowal :)
UsuńPogoda ma ogromny wpływ na wygląd włosów. Struktury na 90% nie zmieniły, chyba, że nowe włosy, które wyrastają, mają inną porowatość. Cieszę się, że przemyślałaś sprawę i nie zetniesz włosów, trzymam kciuki!
UsuńMnie też wpis u BHC zmotywował! :)
Po wielu latach prób poprawiania natury doszłam do jednego wniosku. W moim przypadku włosy krótkie są cienkie , nędzne i krótkie. A włosy długie chociaż nadal nędzne i cienkie -przynajmniej robią sztuczny tłok.
OdpowiedzUsuńDokładnie! Też mam takie samo zdanie. Nawet jeśli włosy są cienkie czy rzadkie, ale długie, to wydaje się ich być więcej! :)
Usuńswietny post, pozwala podniesc glowe do gory :) tez mam kryzysy, staram sie dbac o wlosy, a mam wrazenie, że odkad zaczęłam to nei ruszyło się nic. czasem wydają mi się ok, potem patrzęw lustro z innym oświetleniem i widzę wszystkie te naelektryzowane, spuszone pasma i mam dość, bo w żaden sposób nie umiem się ich pozbyć.. ale być może faktycznie potrzeba czasu dzięki za wpis, naprawde dużo daje :)
OdpowiedzUsuńNa takie odstające włoski na długości polecam coś lepkiego np.oliwę z oliwek lub dosłownie odrobinkę maski.odżywki, która przeznaczona jest normalnie do spłukiwania. To najmocniej wygładza odstające włosy na długości. Serum silikonowe w większości przypadków nie daje rady :)
UsuńJa dbam od roku o moje włoski. Czasem też mam ciężkie momenty, ale po wczorajszym myciu moje wlosy są całkiem fajne, jak na moje standardy xd
OdpowiedzUsuńOstatnio częściej slysze że mi włosy urosły , albo że są gestsze. Cieszy mnie to :) czasem brakuje im blasku i się puszą ale wierze ze kiedyś uda mi się nad tym zapanować
Pozdrawiam Was dziewczyny! Pamiętajcie , dbanie o włosy ymaga czasu ale wartoo! :D
P.S
Ostatnio na blogu blondhaircare pojawił sie wpis ze zdjęciami przed wlosomaniactwem blogerki Natali. Bardzo motywujace! Polecam zajrzec :)
Ja się cieszyłam, że ty mi odpowiedziałaś na mój komentarz, a tu proszę napisałaś nawet post, bardzo mi miło, że zwróciłaś uwagę na mój problem :)
OdpowiedzUsuńU mnie to jest bardzo różnie, czasami zastanawiam się czy nie walcze z naturą i nie próbuje z falowanych włosów robić prostych, z tym że włosy nierozczesane to u mnie są lekko falowane spuszone strąki (dosłownie!). Ale tak w sumie myśle, że chyba chce zbyt dobrze dla tych włosów i przesadzam ze stosowaniem masek, olei i w ogóle wszystkiego, ale to mi daje taką przyjemność, że czasami nie mogę doczekać wieczoru żeby nałożyć coś na włosy ;) Co ciekawe u mnie mokre włosy są w dotyku świetne, naprawdę kiedy je umyje i za nim wyschną to w dotyku są jak najzdrowsze włosy na świecie, robią się tak niesamowicie śliskie i mięciutkie, że aż mnie to dziwi, jeszcze nigdy się z czymś takim nie spotkałam :o To wygląda tak jakby włosy były nawilżone, a jak schną to jakby im to nawilżenie uciekało.
Ja sobie ostatnio z taką załamką poradziłam tak, że przypomniałam sobie jaki mam cel i jak bardzo mi na nim zależy. No i mimo wszystko i tak moje włosy są już trochę lepsze, dłuższe, zapuściłam grzywkę i właściwie praktycznie odstawiłam używaną tylko na grzywce prostownice. Szczerze mówiąc moją najlepszą jak do tej pory motywacją jest myślenie, że Okej teraz jest jak jest, ale ja chce w Styczniu widzieć jakiś efekt. Jak go nie będzie to trudno będę walczyć o to dalej i nie przestanę.
Dobrze jest sobie wyznaczyć jakąś taką 1 datę w której chce się zobaczyć określony efekt, bo wtedy nawet jak mi się nie chce pielęgnować włosów to sobie myśle, że kurde, ale do stycznia tak blisko i od razu wstaje i się za to zabieram ;)
Z resztą wiadomo jak się chce to się da! Ja kiedyś tak chciałam zapuścić paznokcie i jakoś mi sie udało to z włosami też się musi udać (dla niedowiarków :) - http://oi58.tinypic.com/23ll2xu.jpg ) Dla chcącego nic trudnego, a twój blog martusiu bardzo w tym pomaga! ;)
u mnie obecnie nie jest najlepiej :( wydaje mi się że to wina doboru nieodpowiedniego oleju. rok temu miałam cudownie śliskie i bardzo proste włosy, teraz się puszą i lekko falują.
OdpowiedzUsuńA co z takim fantem: moje wlosy po olejowaniu, odzywkach itd. są świetne: pelne objetosci, miekkie, dociazone, mięsiste itd. ale po około 2 godz od mycia (czasem nawet krócej) włosy już klapną, objetosc (widac to zwlaszcza w kucyku) jest bardzo mała... Po prostu efekt po kosmetykach bardzo szybko znika i jest tak jakbym nic z tymi wlosami nie robila.. :( jest na to jakis sposób czy po prostu powinnam sie pogodzic z tym ze moje włosy tak maj
OdpowiedzUsuńMożliwe, że jest to kwestia obciążenia włosów. Maska.odżywka oblepia włos, robi się cięższy a pod wpływem czasu wymyte włosy u nasady nie utrzymują ciężaru i klapną. Może spróbuj odwrócić kolejność i nakładać kosmetyki do spłukiwania przed myciem, później szampon i ewentualnie serum silikonowe na same końcówki? :) Kok ślimak utrwala mi objętość u nasady, może to też jakieś wyjście :)
UsuńWłaśnie mijają 2 lata od kiedy znalazłam bloga Anwen... Może i włosy w dotyku są ok ale mam wrażenie, że z wyglądu nic się nie zmieniło.. na początku walczylam z wypadaniem, później z rozdwajajacymi sie koncowkami, a teraz z wykruszajacymi. Miesiac temu musiałam he ściąć do ramion bo jak wrocilam z miesiecznej pracy nad morzem końcówki miałam tak przezedzone jak jeszcze nigdy... Ogolnie mam wrazenie, ze moje wlosy sa strasznie kruche, delikatne, jakby niedociazone(?) jaj je dociazyc avy nie obciążyć? Dodam, ze moje wlosy nie byly maltretowane przez prostownice, lokowke, rozjasniane czy farbe .. Nic z tych rzeczy a od 19 lat wygladaja tak samo... Sa rzadkie i cieniutkie... Mijaja 2 lata a ja nawet nie znalazlam swojej ulubionej maski czy oleju. Trochę sie rozczulilam, moze dlatego, ze man dzisiaj urodziny. No cóż, będę walczyć dalej:)
OdpowiedzUsuńNajlepiej robić regularnie zdjęcia, bo widząc siebie na co dzień, postrzegamy siebie praktycznie tak samo,a to zdjęcia najlepiej udokumentują wszystkie zmiany :)
UsuńKochana, Twoje włosy potrzebują porządnego nawilżenia, które zamkniesz we włosie czyli humektantów i emolientów. Spróbowałabym z sokiem z aloesu lub maską aloesową, nakładanymi przed myciem włosów, a po myciu jakaś maska emolientowa np. Toskańska Planeta Organica, mineralna regenerująca Planeta Organica.
Podaję linki:
1. http://martusiowykuferek.blogspot.com/2014/05/sok-z-aloesu-jak-nawilzam-wosy-dbam-o.html
2. http://martusiowykuferek.blogspot.com/2014/01/natur-vital-sensitive-hair-mask-maska.html
3. http://martusiowykuferek.blogspot.com/2014/09/niedziela-dla-wosow-serum-olejowe-w.html
4. http://martusiowykuferek.blogspot.com/2014/06/maska-toskanska-planeta-organica-idea.html
5. http://martusiowykuferek.blogspot.com/2014/10/maska-regenerujaca-planeta-organica.html
Napisz co o tym sądzisz. Już moja w tym głowa, żebyś zauważyła poprawę, nie wypuszczę Cienkowłosej z Martusiowego Kuferka załamanej, oj nie! :* :)
ja mam podobny problem. zajęłam się "na poważnie" włosomaniactwem jakoś w marcu 2013, choć farbowanie odstawiłam już w grudniu 2012. na początku ze spokojem, bez szałów i moje włosy szybko zaczęły się regenerować, mimo ogromnych zniszczeń wyrządzonych prostownicą i długoletnim farbowaniem. wydawało mi się, że im dalej, tym więcej o nich wiem, ale ostatnio... od przeprowadzki do stolicy (koniec sierpnia) moje włosy to koszmar i kompletnie nie mogę sobie z nimi poradzić. przerzedziły się, bardzo wypadają, są sztywne na końcach, bez stylizacji wyglądają paskudnie, nie idzie z nich wydobyć ani jakiegoś konkretnego skrętu, ani ładnych fal, tylko powyginane strąki. często są albo przeciążone, albo fruwające jak piórka. mimo mojej dość obszernej wiedzy, nie mam pojęcia jak im pomóc i coraz częściej zastanawiam się nad wizytą u fryzjera i włosami do ramion.
OdpowiedzUsuńMoze to zmiana wody? Probowalas chelatowania, ktore pomaga pozbyc sie osadow z twardej wody (zwlaszcza na bardziej porowatych koncowkach?)
Usuńprzyznam, że tego jeszcze nie wypróbowałam, bo jakoś powątpiewałam w ten zabieg. kiedyś go przeprowadziłam (wtedy mieszkałam jeszcze w innym mieście) i nie było powalających efektów, ale może tu byłoby inaczej? nie zaszkodzi mi spróbować
UsuńMyślę, że to może być kwestia twardej wody. Sama miałam jakiś czas temu taką sytuację, ale na szczęście w druga stronę. Przeprowadziłam się ze starego bloku (stare rury) do nowego i jakość wody w tym drugim była świetna. Miałam nawilżoną skórę, nie musiałam stosować kremu, a włosy układały się wręcz same.
UsuńJak mi się wydaje, że jest masakra, tragedia i nigdy nie ogarnę swoich włosów, to patrzę na swoje stare zdjęcia - i widzę, że bywało gorzej, a jakoś z tym żyłam bardzo długo :P
OdpowiedzUsuńCóż, pogodzilam się z tym, że nigdy nie będę mieć grubych włosów i nie wiem, czy uda mi się je jakoś znacząco zagęścić (obwód kucyka poniżej 5 cm - fajnie, nie?) i to wcale nie było łatwe. Teraz staram się postrzegać ich wady jako zalety: owszem, fruwające piórka, ale za to jakie miękkie i delikatne! Nie chcą się ułożyć w żaden logiczny sposob - oj tam, nieład artystyczny! Rzadkie... no cóż, przynajmniej łatwo rozczesać. Przyklap - no i dobrze, wyglądają na gładsze. Nie umiem tylko znaleźć żadnych dobrych stron porozciapierzanych końcówek i ślimaczego przyrostu, ale na to pierwsze są sera, a to drugie jakoś się przeczeka :) Także głowy do góry, ludziska, to Wasze włosy, jedyne w swoim rodzaju, więc noście je z dumą :)
Martuś a mogłabyś stworzyć wpis o stylizatorach???
OdpowiedzUsuńTez miewam kryzysy :( zwłaszcza jak patrze w lustro na mój łysiejący skalp :( jednak po prawie roku pielęgnacji moja kitka jest grubsza o 1cm. Młodzieży mam tak duzo, ze nie moge nosić włosów związanych bo wyglądam jakby mnie piorun trzasnął. Ogólnie włosy nie wygladają fajnie. Końcówki lichutke pamietają rozjasnianie. Przy głowie afro młodzików. Ale jestem dobrej myśli. Za rok moze dwa bedzie dobrze :) a jk nie to krótkie wlosy tez są ładne
Mi się bardzo podobają krótkie włosy, ale mi nie za bardzo pasują do twarzy :(
UsuńJa też jestem za takim wpisem! ;)
Wpis o stylizatorach stworzę, ale nieprędko. Nie poruszam się jeszcze w tym temacie swobodnie, jak na razie testuję piankę do włosów i stylizuję loki uzyskane z papilotów.
UsuńMam doświadczenie z pianką Natura Siberica, gumą do włosów, żelem z siemienia lnianego i pudrem zwiększającym objętość. Jeszcze czeka mnie lakier do włosów kupny i lakier do włosów naturalny :)
Właśnie szukałam przed chwilą u Ciebie jakiś wpis o stylizacji włosów :)
UsuńTo czekamy :)
Jak dobrze, że trafiłam na Twój post! I to jeszcze dzisiaj, podczas cienkowłosowego, kryzysu początkującej ;)
OdpowiedzUsuńhttp://elle88dw1.blogspot.com/
czasami też mam takie momenty,że nie widzę sensu,efektów,ale dalej próbuję żeby było lepiej :)
OdpowiedzUsuń"Jest naprawdę niewiele Dziewczyn, z którymi mogę utożsamiać swój problem: zakola, rzadkość i cienkość włosów. Czuję niedosyt." taką Twoją wypowiedź znalazłam w którymś z Twoich postów. Pomyslalam, ojej w końcu ktoś kto na prawde ma taki sam problem jak ja.. Ale poogladalam inne wpisy i Twoje zdjecia i patrze.. W czym tu problem ? Dalabym sie pokroić za takie wlosy.. Ja nie mam nawet 1/3 tego co Ty.. A staram sie pielęgnować, odstawilam suszarkę, prostownice bralam tabletki ziola witaminy i nic, jedyne co mi pomoglo to Vichy aminexil pro ale to droga zabawa :/ także kolezanko tyle placzu o nic w sumie masz zdrowe ladne wlosy, nie rzadkie ! Ja to dopiero mam problem :'(
OdpowiedzUsuńObjętość mojego kucyka to 6,5 cm. Na początku włosomaniactwa było to 6 cm. Moje włosy są cienkie, ale nie są już rzadkie - nie zaliczam ich ani do rzadkich, ani do gęstych. Przy odpowiedniej stylizacji i pielęgnacji, wyglądają na bujniejsze niż w rzeczywistości są! :) Poza tym zdjęcia zazwyczaj dają dość płaski efekt. Mam swoją teorię, że im cienkie włosy są dłuższe, tym optycznie robi się ich więcej, sprawiają takie wrażenie, bo zawsze można je rozłożyć na ramionach.
UsuńNiestety problem zakoli bardzo mocno mnie w dalszym ciągu dotyczy, mam niewiele włosów w tym miejscu. Wiem, że są osoby, które mają rzadsze włosy od moich, ale to nie oznacza, że ja mam gęste. Aktualnie jestem zadowolona z ich wyglądu, jest coraz lepiej.
Jaką masz objętość kucyka?
Witaj Martusiu :)
UsuńJa również, kiedy odnalazłam Twój blog bardzo się ucieszyłam, że wreszcie trafiłam na eksperta, który wie, co robić z naprawdę cienkimi włosami. I oczywiście - po przeczytaniu postów - uważam, że masz ogromną wiedzę i pomagasz wielu dziewczynom, jednak z przykrością muszę również stwierdzić, że jeśli Twoje włosy decydujemy się określać, jako cienkie, to o moich musiałybyśmy powiedzieć, że ich nie ma.... :(
Nie mniej jednak bardzo Ci dziękuję, że jesteś :) że dzięki Tobie powstało "takie miejsce" i mam nadzieję, że choć część Twoich porad wcielę w życie... :)
Jeśli byłaby możliwość wymiany prywatnych wiadomości, to byłabym bardzo rada.
Pozdrawiam Cię serdecznie,
Ilona
A więc Droga Marto objętość mojego "kucyka" to 3 cm :( mam włosów naprawdę malutko, teraz są w długości do połowy szyi. U mnie wygląda to tak, że jak są troszkę dłuższe to wyglądają komicznie.. takie piórka sterczące :/ jak je ułożę na szczotkę, to w obojętnie jakich warunkach po 2 godz się rozwalają. Gdy miałam fryzurę "boba" za uszy to dopiero wtedy wydaje się że są gęstsze, więc mam troszkę inną teorię niż Ty ;) z tym że wiem, że dłuższe włosy bardziej pasują do mnie, do mojego kształtu twarzy i o takich właśnie włosach marzę, długich choćby do ramion.
UsuńA ja powiem ze mam juz ochote sie ogolic na jeza. Mimo pielegnacji wcierek,zdrowego odzywiania w tym duosyc czesto orzechy pestki itp ja poprawy nie widze, poprawy w sensie objetosci. Mam wrazenie ze mam mniej wlosow niz kiedys. Moze przez to ze nadal nie sa rowne na calej dlugosci-nie wiem. Ale wiem ze nawet nie moge czasem miec rozpuszczonych bo musiakabym miec znowu grzywke. Zostawiam juz je tak hak sa. Dbam dalej ale chyba przestane juz sie nimi przejmowac bo i tak nigdy nie bede miec wymarzonych wlosow
OdpowiedzUsuńBardzo pozytywny i trafiony wpis :)
OdpowiedzUsuńŚwietny wpis, ja mam może nie tyle dołki że włosy są w złej kondycji co załamania odnośnie za puszczania włosów. Czasem mi się wydaje, że stoją w miejscu i już koniec, do końca życia będą długości do szyi ale po jakiś czasie zauważał, że grzywka dłuższa i lepiej się upija więc kryzys mija.. A potem znów i tak w kółko aż będą za ramiona to będę zadowolona wreszcie ;)
OdpowiedzUsuńSwietny wpis, taki konkretny i szczery mi dał nadzięje... I ja mam większe bądz mniejsze dołki. Jakiś czas temu tyczyły własnie włosów. Ja Karolinko zapuszczałam wlosy od zera. Zapytasz jak to? Zwyczajnie byłam po chemi czyli takim specjalistycznym leczeniu. nie miałam ani jednego włoska na głowie, co więcej nie miałam brwi i rzes. Niezle nie? I to był sprawdzian mojej wytrwałosci, mojego pozytywnego nastawienia. Teraz kiedy przychodzą doły w różnej dziedzinie mojego zycia wracam wstecz do Agnieszki- czyli mnie która tak dzielnie jak lwica walczyła... I powtarzam sobie; Ja tego nie potrafie? Ja tego nie zrobię? skoro już tyle przeszłam to i to przejde. Czasami mnie rzeczy przerastają tzn mam takie odczucie bo podchodze do nich zle z nastawieniem NAPEWNO mi sie nie uda. I faktycznie czasami ponosze porazke ale tak jak pisałam w emeilu do Martusi takie zdanie które gdzieś tam usłyszalam; Dopóki walcze jestem zwycieżcą, dlatego Karolinko popatrz na siebie jako na te która codziennie się zmaga z włosowymi sprawami, codziennie na nowo wszystko zaczyna- Kochana jesteś zwyciezcą i My wszystkie tu....
OdpowiedzUsuńMnie już z moimi cienkimi piórami pomaga tylko aminexil, a resztę naturalnych kosmetyków traktuję jako dodatek: wszelkie balsamy, maski itd. Najtańszą opcją do wcierania z aminexilem wydają się być ampułki z Loreala, które od razu warto zakupić w wersji 42x6ml (tak właśnie robię ja, ale ja w dodatku nie przerywam po tych 42, tylko wcieram je regularnie - po prostu zawsze sobie co 42 dni te dwie stówy wliczam "w koszty" utrzymania ;) )Łykam też tabletki Noble Health Collagen i oprócz ampułek z Loreala wcieram po przyjściu z pracy w zależności od tego co mam Seboravit, Jantar albo Saponics - czyli w sumie dwie różne wcierki dziennie. Aktualnie moje włosy są do obojczyka, mają (odpukać, póki co) zdrowe końcówki i objętość kucyka wynosi u mnie 7,8 cm, a więc i tak lepiej niż u wielu dziewczyn, a i tak kiedy widzę na ulicy laskę z grubymi włosami do talii mam ochotę się rozpłakać. Stara jestem, niedługo trzydziestka, a mam takie durne problemy :(
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawy i pomocny post. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuń